poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Wyniki rozdania z Bath&Body Works

Wpadłam do domku, dorwałam się do kompa i ogłaszam wszem i wobec, ze trzy fantastyczne zestawy kosmetyków od Bath&Body Works wędrują do ......



Czas na fanfary ......!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!







Gratuluję Wam dziewczyny bardzo serdecznie i czekam na Wasze adresy na mailu :-)))

A wszystkim Tym z Was którym tym razem się nie poszczęściło powiem tylko...nie smućcie się ;-)

12-go moja firma zaczyna oficjalnie funkcjonować a ja wreszcie wrócę do świata blogowego, bo na razie moje życie toczy się w rozjazdach po Polsce i funkcjonuję tylko na telefonie. Ale jak już wrócę będę dla Was miała kolejne niespodzianki również związane z kosmetykami BBW :-)


buziaki,
Wasza wykończona Michałosia

piątek, 14 marca 2014

Rozdanie z Bath&Body Works do wygrania trzy zestawy

No to ruszamy z obiecanym konkursem :-)
Do wygrania są trzy zestawy kosmetyków Bath&Body Works. I jeden z nich może być Twój :-)
Tym razem razem nagrody trafią do trójki szczęśliwców.
A jest o co powalczyć ;-)





Regulamin konkursu

1.Organizatorem konkursu jest blog Michałosi świat a fundatorem nagród Bath&Body Works Polska
2.Konkurs przeznaczony jest wyłącznie dla obserwatorów mojego bloga, a osoby małoletnie proszone są o zgodę rodziców na wzięcie w nim udziału
3.Aby wziąźć udział w konkursie należy pod tym postem pozostawić prawidłowo wypełnione zgłoszenie według podanego poniżej wzoru.
4.Miło mi będzie jeżeli polubisz też Michałosi świat i profil Bat&Body Works Polska na FB.
5.Nagrody wysyłane są tylko na terenie Polski
6. Konkurs trwa od 14.03.2014 do 30.03.2014 do godziny 23.59
7.Ogłoszenie wyników nastąpi do 05.04.2014 
8.Biorąc udział w tym konkursie zgadzasz się na przetworzenie swoich danych osobowych w celu przesłania nagrody
9.Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych ( Dz.U z 2004 roku nr 4, poz. 27 z późn. zm. )



Wzór zgłoszenia:

Obserwuję jako:

mail:

na FB lubię jako:

udostępniłam/em baner :


Każdy z trzech zestawów składa się z:

Mgiełki do ciała Japanese Cherry Blossom
Balsamu do ciała Pink Chiffon
Żelu antybakteryjnego Twilight woods z zawieszką 
Mydełka Kitchen lemon.





Zapraszam Was do zgłaszania się :-)

Buziaki
Michałosia



czwartek, 13 marca 2014

Denko drugie czyli spóźnione lutowe zużycia u Michałosi

No, żeby nie było to w lutym denko też było :-)
ale przez całe dopieszczanie spotkania nie zebrałam się, żeby je ujawnić.
Nadrabiam więc szybciutko bo Ruda już pewnie nóżkami przebiera niecierpliwie i zastanawia się jak to się stało, że u Miśki pustych pudełeczek nie ma.




W porównaniu z moimi poprzednimi "denkami" to wydaje się być takie skromniutkie, Ale nie martwcie się nadrobię w marcu ;-)

No to zaczynamy.

1.Maska do włosów Kallos go go ( recenzja ) - fajna maska do codziennej pielęgnacji, więc pewnie jeszcze po nią sięgnę jak wykończę inne zapasy z Kallos'a
2. Szampon do włosów blond Marion - cóż ja mogę o nim powiedzieć... był i się zmył na szczęście. Koszmarnie miałam po nim poplątane włosy, tępe, szorstkie i ciężko się rozczesywały. Z tym szamponem już się więcej nie spotkam.
3. Odżywka Apis do włosów z minerałami z morza martwego - mam wrażenie, ze ten kosmetyk to jakaś wielka pomyłka. Z włosami nie robiła kompletnie nic. Do tego ta wodnista konsystencja...przeciekała pomiędzy palcami, spływała z włosów. Wykończyłam używając do OMO. Tej pani podziękujemy już raz na zawsze. Nigdy więcej takiej traumy.
4. Balea odżywka do włosów blond ( recenzja ) Używałam jej zaraz po koloryzacji do niwelowania żółtych odcieni na włosach i dobrze sobie z tym radziła. Zdecydowanie do niej jeszcze wrócę.


5. Maska Pilomax do włosów blond. ( recenzja ) Miłości wielkiej z tego nie było. I raczej już nie będzie. Są na rynku fajniejsze kosmetyki po które sięgnę chętniej.
6. Maska Henna Wax siostra wyżej wymienionej ( recenzja ) Niby siostra ale jednak nie bliźniaczka. Fajnie radziła sobie z regenerowaniem włosów. Chętnie do niej jeszcze kiedyś wrócę.
7. Bioelixire serum argan oil ( recenzja ) Kolejne już opakowanie, nowe już używane. Co tu dużo mówić uwielbiam ten kosmetyk i jest stałym gościem u mnie.
8. Marion płyn do kręconych włosów - Płyn jak płyn, spektakularnie na moje loki nie wpływał. Więc raczej się nie spotkamy ponownie.



9. Suchy olejek do ciała Eveline ( recenzja ) Kosmetyk sam w sobie bardzo fajny, opakowanie tragiczne. Jeżeli zostanie zmienione to bardzo chętnie będę go kupować. Ale na chwilę obecną więcej się namęczyłam z niedziałającym aplikatorem i jestem na nie.
10. Żel pod prysznic Green Pharmacy. Żel jak to żel ;-) myje , pieni się jest ok. 
11. Peeling do ciała Bingo Spa ( recenzja ). Kosmetyk który da się lubić. Fajny mocny zdzierak o pięknym zapachu lawendy. Kupię go sobie ponownie.
12. Pianka do mycia twarzy Decubal - Wielokrotnie była moim wybawieniem przy podrażnieniach. Delikatna, skuteczna dla mnie idealna. Zdecydowanie trafi do mnie ponownie.
13. Intensywnie nawilżająca maseczka z Flos-Lek. Ideał wśród maseczek. Gości u mnie często i wracam do niej jak bumerang. Moja twarz ją pokochała
14. Maseczka peel-of Efektima. Miła, delikatna a przy tym skuteczna. Bardzo fajnie oczyszcza twarz więc spotkamy się ponownie.




I to by było na tyle.
Więcej nie udało mi się wykończyć w lutym, nadrabiam więc w marcu.

A już wieczorem na blogu pojawi się rozdanie ;-) Z bardzo fajnymi nagrodami Więc bądźcie czujni ;-)

buziaki,
Michałosia




poniedziałek, 10 marca 2014

Dzień kobiet i spotkanie blogerek czyli cudowną sobotę Michałosia relacjonuje

Dnia pewnego... a dokładnie sobotniego wybrała się Warszawianka w podróż do Warszawy, żeby spędzić wyjątkowy Dzień Kobiet w towarzystwie wyjątkowych koleżanek blogerek ;-)

Właściwie tak mogłaby się zaczynać ta piękna opowieść, ale wszystko zaczęło się dużo, dużo wcześniej... bo pierwsze przebłyski spotkania pojawiły się już w październiku.
Po raz kolejny chciałyśmy z Pogodową zrobić coś dla kogoś a przy okazji mieć kolejną okazję do spotkania.
Tak zrodził się plan blogerskiego babskiego " Dnia kobiet"

Wreszcie po raz kolejny mogłyśmy się spotkać, pośmiać i nagadać a przy okazji zrobić coś wyjątkowego... wesprzeć organizację Kwiat kobiecości.
Ale, ale wróćmy do początku...

O godzinie 13-tej 8 marca 2014 roku w najcudowniejszym miejscu w Warszawie restauracji "na brackiej" pojawiło się 15 fantastycznych babeczek i żeby tradycji stało się zadość na spotkaniu królowały goździki i rajstopy ;-)




Restauracja na kilka godzin podarowała nam w prezencie cudownego Pana Roberta, naszego prywatnego Alejandro który na każde"tupnięcie" był do naszej dyspozycji :-)



Na każdą uczestniczkę czekała już kawa i herbata :-)


Oraz imienne przypinki przygotowane dla nas przez Przypinka.pl


jak i paczuszki niespodzianki od Revitalash



I się zaczęło...:-)

Jako pierwsza odwiedziła nas moja ukochana Pani Renia z cudownego Maroko Sklep.
Kobieta która jest kompendium wiedzy o pielęgnacji rodem z dalekiego wschodu :-)
Można jej słuchać godzinami, a patrzeć na nią jeszcze dłużej czego nie omieszkał uczynić nasz "Alejandro" wzbudzając w nas oczywiście uczucie zazdrości ;-)


Do eksperymentowania z kholem było wiele chętnych a na pierwszy ogień poszła Nuneczka ;-)


                               "lustereczko powiedz przecie któż jest najpiękniejszy w świecie..."



Po prezentacji przyszła pora na to co blogerki lubią po za kosmetykami czyli... drineczki i jedzonko :-D


                                                      Jestem "blogeręęę" drinka sę nalejęęęęę ;-)





Drinki, drinkami ale umarłam i znalazłam się w niebie kiedy spróbowałam najcudowniejszego na świecie kurczaka z grilla  z sosem czosnkowym. Na moje "hmm" naście lat nigdy nie jadłam nic lepszego.
Albo przynajmniej tak mi się wydawało do czasu aż Alejandro nie podał nam domowego serniczka...
Po takim jedzonku nic więcej do szczęścia nie było mi potrzebne :-)



Ale ponieważ niespodzianek to nie był koniec... zaproszenie na nasze spotkanie przyjęły Panie reprezentujące firmę Nuxe :-)



hmmm...tego nie znałam, oooo... a o tym nie wiedziałam ;-)


Miałyśmy okazję poznać też mgiełkę do ciała która wejdzie do polski dopiero za rok :-)


Po prezentacjach zaczęła się ta " szalona część" spotkania czyli ploty, ploty i ploty :-P

" Ty Sauria pisz na fejbusiku, że goździki dawali a ja Siouxie się pouśmiecham "

                                                          " zrobimy sobie fotasię... a co ;-) "


W trakcie części "nieformalnej" odbyła się również loteria fantowa podczas której udało nam się zebrać 490 zł :-)
Pieniążki już dzisiaj powędrowały na konto fundacji " Kwiat kobiecości" :-)


Ekipa z Warszawy czyli my :-)))



Był to cudowny dzień i będzie on dla mnie niezapomniany :-)

Ale oczywiście nie mógłby on się tak fantastycznie udać gdyby nie pomoc wielu wspaniałych osób :-)
Na początku największe dziękuję należy się Izie :-) Gdyby nie ona sama pewnie nie dałabym sobie rady z tym wszystkim.
Dziękuję cudownym ludziom z restauracji " Na brackiej", Mateuszowi z Przypinka.pl oraz wszystkim firmą które wsparły nasze spotkanie upominkami oraz nagrodami na loterię, to dzięki Wam mogłyśmy zrobić coś dobrego dla innych kobiet :-)))

Upominki dla dziewczyn przekazały:


Naszą loterię nagrodami wsparli:





buziaki,
Michałosia

poniedziałek, 24 lutego 2014

Glinka Rhassoul czyli jak Michałosia maseczką się upiększała


Donoszę, że nie zniknęłam i jestem cały czas ale od kilku dni walczę w paskudnym choróbskiem które ogarnęło mnie i Małą Mi. O ile ja dzielnie walczę to młoda niestety skończyła z silnymi antybiotykami i przymusowym dwutygodniowym pobytem w domu.
Domyślacie się kto bardziej się cieszy z takiego rozwoju sytuacji ;-)

Ale pomimo choroby nie próżnuję i systematycznie funduję swojej twarzy różne rarytaski.

Tym razem była to Glinka Rhassoul od Maroko sklep.




Glinka Rhassoul w płatkach jest to najbardziej naturalny produkt tego typu jaki można dostać na rynku.
Jest to produkt mineralny składający się ze stewensytu, bogaty w krzemionkę, magnez, żelazo, wapń, potas i sód.




Do przygotowania maseczki z glinki w płytkach musimy zabawić się w "czarownice" mieszające w kotle ;-)
Ewentualnie w jakimś innym naczynku ale bez użycia metalowych przedmiotów.
Płytki zalewamy letnią wodą którą można zastąpić wodą różaną lub z kwiatu pomarańczy.
Możemy do niej również dodać olej arganowy lub olejki eteryczne.
Moja maseczka powstawała z dodatkiem wody różanej co dawało przepiękny zapach.




Mieszamy do uzyskania jednolitej masy a następnie nakładamy na twarz, ciało lub włosy.
I pozostawiamy do wyschnięcia na około 15 minut. I osobiście radzę nie przesadzić z czasem bo glinka bardzo mocno się ścina i unieruchamia nam twarz ;-)
Całość pięknie schodzi nam przy użyciu ciepłej wody.


Swoimi właściwościami glinka pielęgnując ciało eliminuje nieczystości i martwe komórki skóry. poprawia jej elastyczność, jędrność i strukturę, Redukuje suchość i łuszczenie się.
Użyta do mycia włosów odtłuszcza zarówno je jak i skórę głowy a w postaci maski na twarz wchłania nadmiar sebum, eliminuje zanieczyszczenia oraz zabezpiecza naturalną warstwę ochronną skóry.




Glinka jest produktem hypoalergicznym i niezwykle delikatnym. Działa jedynie poprzez wchłanianie się w skórę. Nie powoduje efektów ubocznych i jest idealnym produktem do skóry wrażliwej.
Może właśnie dlatego tak bardzo się polubiłyśmy.
Po maseczce moja twarz była intensywnie napięta i wygładzona, a jednocześnie miała zdecydowanie wyrównany koloryt oraz piękny kolor świeżej, zadbanej cery.
Lada dzień planuję zrobić sobie zapasy tego cuda, bo już nie mam zamiaru się z nią rozstawać.
A, że będę miała okazję być w sklepie firmowym Maroko w łodzi to już coś czuję, że wejdę tam i zostawię moje serce również dla innych produktów.



Glinka Rhassoul wykorzystywana jest do wykonania rytuału HAMMAM o którym opowiem Wam następnym razem. Jest to rytuał na pewno czasochłonny ale bardzo interesujący.

Miałyście styczność z tą glinką? Jakie są Wasze odczucia?

buziaki,
Michałosia

czwartek, 13 lutego 2014

Bioelixire Argan Oil czyli trio którym Michałosia dba o włosy

Kompleksowa pielęgnacja włosów to podstawa. Zawsze zaczyna się tak samo. Na pierwszy ogień idzie szampon a za nim kolejne produkty pielęgnacyjne.
Przy dobraniu kosmetyków z jednej linii pielęgnacyjnej zazwyczaj możemy spodziewać się spotęgowania działania pielęgnacyjnego, ponieważ każdy z produktów idealnie uzupełnia działanie pozostałych.
Jedną z takich linii jest seria Argan Oil Bioelixire na którą składa się szampon, maska oraz olejek.
Każdy z nich ma swoją własną rolę, jeden będzie czyścił, inny ma za zadanie nawilżyć a jeszcze kolejny ujarzmiać kosmyki i regenerować.
Jesteście ciekawe jak sprawdza się arganowe trio?
Zapraszam do lektury:-)


Pierwszym kosmetykiem z którym Was zapoznam jest szampon.




Skład:

Aqua (Water), Sodium Laureth Sulfate, Sodium Cocoamphoacetate, Sodium Myreth Sulfate, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Chloride, Parfum (Fragrance), Glycol Distearate, Citric Acid, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Cocamide MEA, Laureth-10, Benzyl Alcohol, Argania Spinosa Kernel Oil, Polyamide-2, Simmondsia Chinensis Oil (Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil), Butylene Glycol, Heliantus Annuus Seed Extract (Heliantus Annuus (Sunflower) Seed Extract), Methylchloroisothiazolinone, C.I. 14700 (FD & C RED 4), C.I. 19140 (FD&C YELLOW 5), Methy­lisothiazolinone, C.I. 42090 (FD & C Blue 1).



Szampon jest pierwszym kosmetykiem po który sięgamy przy codziennej pielęgnacji włosów.
Ten ma dość rzadką ale nie lejącą konsystencję i nieziemski zapach. Lekko słodkawy, aromatyczny. 
Niewielka jego ilość wystarczy aby dość dobrze się zapienił i wyczyścił włosy. I pomimo tego iż w swoim składzie posiada na drugim miejscu SLS bardzo dobrze radzi sobie z dokładnym umyciem włosów po zastosowaniu olejków czym bardzo pozytywnie mnie zaskoczył.



Moje włosy są dość ciężkie w pielęgnacji. Obecnie są na etapie przejściowym pomiędzy wysokoporowatymi a średnią porowatością, kręcą się a dodatkowo są rozjaśniane z naturalnego brązu na blond.
Pomimo to szampon bardzo dobrze sobie z nimi radził: nie plątał ich, nie było zaraz po umyciu efektu puszenia, ale można było zauważyć zwiększenie ich objętości. Podejrzewam, że dla wielu właścicielek bardzo cienkich włosów może być sporym plusem. 
Włosy pozostawały miękkie w dotyku, a szampon nie podrażniał skóry głowy. Nie wywoływał też efektu szybszego przetłuszczania się włosów.


200 ml kosmetyku to koszt około 20 zł.



Jako druga pielęgnacyjnie oddziaływać będzie na nasze włosy maska.





Skład:

Aqua (Water), Cetyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Glyceryl Laurate, Parfum (Fragrance), Amodimethicone, Benzyl Alcohol, Trideceth-10, Argania Spinosa Kernel Oil(olejek arganowy), Polyamide-2, Simmondsia Chinensis Oil (Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil), Citric Acid, Butylene Glycol, Heliantus Annuus Seed Extract (Heliantus Annuus (Sunflower) Seed Extract), C.I. 14700 (FD&C RED 4), Methylchlo­roisothiazolinone, C.I. 19140 (FD&C YELLOW 5), Methy­lisothiazolinone, C.I. 42090 (FD&C Blue 1)



Maska lub odżywka są kosmetykami po które sięgamy zazwyczaj po użyciu szamponu. Osobiście bardziej preferuję maski. Mają bardziej skoncentrowany skład, który wydaje mi się, ze dosyć korzystniej oddziaływuje na włosy.

Maska posiada wręcz idealną konsystencję, taką jaką można sobie wymarzyć przy tego typu produktach. Jest gęsta, dzięki czemu nie spływa z włosów, ale jednocześnie z bardzo dużą łatwością możemy ją zaaplikować na włosy, na których rozprowadza się bez najmniejszych problemów.

Zapach identyczny jak szamponu, przy czym ciut intensywniejszy jedynie potęguje przyjemne doznania zapachowe. A jednocześnie utrzymuje się na włosach przez kilka godzin.

Już po pierwszym użyciu maska stała się moim niekwestionowanych hitem. Pomimo tylko kosmetyków którymi miałam okazję rozpieszczać moje włosy nigdy jeszcze nie spotkałam produktu który dałby mi wszystko to czego oczekiwałam do czasu aż nie trafiła w moje ręce właśnie ta maska.



Od pierwszych chwil włosy są idealnie nawilżone, przez co stają się niesamowicie miękkie w dotyku, sypkie oraz same z siebie zaczynają się pięknie układać. W dotyku stają się mięsiste i wyraźnie odżywione.
Pierwszy raz po użyciu kosmetyku dotykając włosów nie wyczuwam na nich chropowatości a idealne wygładzenie i zamknięcie łusek.
Dodatkowo maska pięknie nabłyszcza moje włosy i świetnie wpływa na ich skręt, powodując że loki są bardzo naturalne i nie są splątane.

Co prawda producent zaleca trzymanie maski na włosach 3-5 minut, ale osobiście polecam Wam wydłużenie tego czasu do minimum 30 minut. Efekty po tym czasie są naprawdę spektakularne.

Jest to produkt który zostaje już ze mną na zawsze.

200 ml to koszt podobnie jak szamponu około 20 zł



A na koniec " trójcę" zamyka serum.
Kosmetyk który znam już od dawna, i który zawsze mam w zapasie, a przynajmniej staram się mieć, ponieważ jest to jedyny kosmetyk który zawsze jest mi podbierany przez wszystkich moich domowych facetów. produkt który umiłowali i oni i ja.



Skład:

Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Dimethiconol, Caprylic/Capric Triglyceride, Parfum, Linalool, Limonene, Argania Spinosa Oil, Benzophenone-3 , Simmondsia Chinensis Oil, CI 26100, CI 47000, Butylene Glycol, Helianthus Annuus Seed Extract, CI 61565.




Olejek jak możemy się zasugerować z opakowania, czystym olejkiem nie jest. Raczej umiejscowiłabym go w kategorii Jedwab ;-)
Nie mniej jednak jest to kosmetyk który codziennie ląduje na moich włosach jako forma zabezpieczenia ich po pielęgnacji szamponem i maską z serii Argan Oil. 
Pięknie nabłyszcza włosy, wygładzając je i opanowując niesforne kosmyki.
Końcówki włosów są wygładzone i dobrze zabezpieczone, przez co nie na na nich efektu puszenia i deformowania fryzury.



Zapachem olejek cały czas podbija opisane wcześniej szampon i maskę, dzięki czemu włosy pachną jeszcze bardziej intensywnie, chociaż w nim wyczuwam również delikatną nutkę wanilii.
20 ml opakowanie jest niesamowicie wydajne i przy moich włosach sięgających do łopatek starcza mi na miesiąc. 
Konsystencją przypomina tradycyjne jedwabie, lub gęstsze olejki do włosów o pięknym bursztynowym kolorze.



Użyty rano przed rozczesaniem włosów znacznie ułatwia tą czynność, która przy kręconych włosach po nocy może niestety sprawiać dość spore problemy. 
Jest to produkt który idealnie dopełnia całości, pozostawiając nas z pięknymi nieobciążonymi włosami.

20 ml serum to koszt około 9 zł.




Opakowania całej serii są dość proste w wyglądzie. Ale właśnie tą prostotą przyciągają uwagę. tradycyjne białe tło, z delikatnymi pastelowymi napisami bez zbędnych ozdobników i upiększeń sprawia, ze postawione na łazienkowej półce sprawiają wrażenie produktów eleganckich w swojej formie i prostocie.

Mam wrażenie, że wreszcie udało mi się znaleźć kosmetyki które idealnie działają na moje włosy.
Wszystkie trzy przeznaczone są do pielęgnacji włosów zniszczonych, suchych i matowych. A działanie olejku arganowego dobroczynnie podbijają swoją obecnością olej jojoba i ekstrakt ze słonecznika.

Kuracja moich włosów wszystkimi trzema produktami, trwała prawie miesiąc. Używałam ich systematycznie co dwa dni, po tym czasie różnica w wyglądzie moich włosów zauważalna jest już nie tylko przeze mnie ale również przez innych, chociażby moją fryzjerkę której trudno było uwierzyć, ze trzy kosmetyki były w stanie w tak krótkim czasie aż w takim stopniu zregenerować moje włosy.



Buziaki,
Michałosia


piątek, 7 lutego 2014

O złej blogerce, intrygach i ludzkiej głupocie czyli Casual Friday u Michałosi

Mamy piątek, więc dzisiaj miało być na luzie. Plan był prosty, zdjęcia kolekcji lakierowej obrobione, czekały aż zaczniecie je podziwiać ;-)
Miało być lekko, łatwo i przyjemnie a tak niestety nie będzie.
Do zmiany tematu skłoniła mnie sytuacja która ostatnio zaczęła się rozgrywać na backstage'u pewnego blogerskiego spotkania które ma się odbyć niebawem.
Od razu uprzedzę, ze nie chodzi tu o spotkanie marcowe i mam nadzieję, że przy nim nie dojdzie do takich incydentów.

Pewna przesympatyczna blogerka postanowiła zorganizować spotkanie wraz z inną sympatyczną blogerką. Ustaliły miejsce, ustaliły termin i zaczęły kompletować listę uczestników. Zaczyna się normalnie prawda ? Właściwie zawsze tak samo wygląda schemat organizacji ;-)

Po ogłoszeniu listy uczestników na blogerkę wylał się kubeł anonimowych " oszczerstw". Bywa i tak ;-)
Właściwie chyba każda z osób która chociaż raz sama z siebie porwała się na organizację spotkania zetknęła się z takimi sytuacjami. Każdemu dogodzić się nie da, a knajpki w których organizowane są spotkania nie rozciągają się jak z magicznej gumy w zależności od tego czy ma się w niej zmieścić 20 czy 120 osób.

Było, minęło i poszło w zapomnienie. Uczestniczki z coraz większą niecierpliwością zaczęły przebierać nóżkami bo spotkanie miało swoje ukryte dno które zostało ujawnione wtajemniczonym ;-)

Całość i tak ujrzałaby światło dzienne w relacjach ;-)

Otóż, organizatorki postanowiły zmienić trochę koncepcję takich spotkań. Właściwie wprowadziła ją już Pogodowa przy organizacji naszego październikowego spotkania w Warszawie. Czyli coś za coś.

Ale o tym już za chwileczkę ...

Utarło się, że w momencie organizacji takich spotkań dziewczyny otrzymują upominki od firm. Tak otrzymują, i od pewnego czasu mam wrażenie ze właśnie takie pobudki kierują znaczną większością zgłaszających się. I piszę to na podstawie własnych obserwacji. Tym bardziej, że sama miałam okazję niedawno układać listę uczestników z naprawdę ogromnej listy zgłoszeń. Otrzymywałam wiadomości typu "chętnie wzięłabym udział bo poprzednim razem miałyście fajne upominki", " zgłaszam się bo jestem ciekawa jakie firmy zaprosicie tym razem" ... no heloł !!! Co gorsza dostałam nawet wiadomość " byłam już u Was na spotkaniu, super upominki i dużo to zgłaszam się też tym razem ".

Cycki mi opadły po takich wiadomościach, i przysięgam że jak nie uda mi się ich przywrócić na właściwe miejsce tym wszystkim co teraz wcieram to będę listy pazerniaków oficjalnie ogłaszać.

Co więcej przeglądając zgłoszone blogi próbowałam ustalić jak to jest możliwe, że przykładowa blogerka jest w stanie logistycznie pogodzić życie rodzinne, pracę, blogowanie a do tego zaliczać minimum jedno spotkanie miesięcznie w różnych rejonach polski ;-) Tak są tacy specjaliści ;-)

Założenie było proste, wybieramy dziewczyny które po pierwsze nie latają po spotkaniach po siaty pełne darmówki, nie ukrywam, że były to też osoby które z Pogodową cenimy za to co robią. Było też kilka innych kryteriów. Ale ja wspominam o powódkach mających wspólne mianowniki z całą sprawą.

Wróćmy jednak do wspomnianego spotkania blogerek x i y :-)

Dziewczyny postanowiły, że pójdą przykładem spotkania z października i zrobią coś dla kogoś ;-)
Ten ktoś to mały mały chłopiec któremu niezbędna jest pomoc i rehabilitacja, ponieważ chłopczyk nie ma rączek. Wszystkie, ale to wszystkie uczestniczki spotkania stwierdziły że chcemy go wesprzeć. W związku z tym padł pomysł zorganizowania z upominków które trafią do nas pod firm loterii. Kosmetyki będą ale za symboliczną kwotę którą ustaliłyśmy, powiem Wam tylko, że nie będzie to symboliczna złotówka.

Przygotowania ruszyły, wielu firmom pomysł wsparcia malucha się spodobał i chciały dołożyć do tego swoją cegiełkę.

I tu zaczyna się rola złej blogerki... gdzieś tam za górami, za lasami jest dziewczyna która prowadzi blog, pisze posty o kosmetykach, na naszych blogach zostawia słodkie komentarze, chodzi na spotkania patrząc nam w oczy... ba nawet co więcej zaprzyjaźnia się z innymi blogerkami. I nagle dnia pewnego w akcie jakiegoś niewyjaśnionego opętania wpada na plan szatański ;-)

Zorganizuje mały sabotaż... ot tak po prostu dla hecy ;-) Dziewczę owo chcąc być sprytne wymyśla sobie pseudonim-kryptonim  - swoja drogą bardzo wymyślna i wyszukana nazwa ;-) I zaczyna swoje intrygi.


Zaczyna wysyłać maile do firm sabotując spotkanie bezpodstawnymi oskarżeniami.


Ale jak to czasami bywa, blogerki kumplują się też z pracownikami firm. Prawda o anty-spotkaniowych mailach wyszła na jaw.

Zła blogerka miała na celu zniszczyć całkowicie spotkanie organizatorek.
Miała ale się nie udało.

Myślała, że kryjąc się pod swoim pseudonimem-kryptonimem nie wyjdzie na jaw kim jest. Ot niespodzianka ;-)
Bo przecież internet to takie bydlątko w którym jak już raz zaistniejesz zostajesz w nim na zawsze ;-) Wystarczyły dwa dni, żeby rozwiązać zagadkę i poznać tajemniczą intrygantkę.

Przegadałam z dziewczynami na ten temat kilka godzin i doszłam do wniosku, że widać tu ludzką pazerność, chciwość i zawiść. Ja nie będę miała to i wy nic nie dostaniecie.

Błąd kochana;-) Mnie nie skrzywdziłaś, dziewczyn nie skrzywdziłaś, organizatorek nie skrzywdziłaś a na tym chyba Ci najbardziej zależało... zrobiłaś wszystko, żeby zrujnować coś co było ważne dla małego człowieka. Człowieka który czekał na naszą pomoc. Bo o niego tu chodziło a nie o kilogramy "darmowych" kosmetyków.
Tylko, że los jest złośliwy a to co puścisz w świat zatacza koło i wraca do ciebie ze zdwojoną siłą. Może się zdarzyć kiedyś tak, ze to ty będziesz walczyła o szansę na "życie" jak robi to teraz ten mały chłopiec. On wywalczy swoje bo wokół niego są ludzie którzy zrobią sporo,żeby było mu lepiej, ale ty możesz zostać sama bez wsparcia, pomocy i dobrego słowa.

Mogę powiedzieć tylko jedno wstyd mi, że takie osoby są w blogosferze. Ale jednocześnie pociesza mnie fakt, ze dosyć spora grupka osób zaczęła się wstydzić tego, ze utrzymywały kontakt z tobą i twoim blogiem.

Tak więc moje kochane dziewczynki zostawiam Was w piątkowy wieczór z przemyśleniami.
Ja już od kilku dni mam swoje ... marność nad marnościami a wszystko to pazerność a głupota ludzka widać jeszcze nie raz mnie zaskoczy. Szkoda tylko, że pomimo słusznego już wieku mego dalej nie mogę się do niej przyzwyczaić.

Buziaki,
Michałosia














czwartek, 6 lutego 2014

Maska z miodem i mlekiem Scandic Plus czyli Michałosia o masce do włosów wysokoporowatych i nie tylko

Dawno, dawno temu ... czyli tak naprawdę może ze dwa tygodnie minęły robiłam Wam wpis o proteinowaniu włosów ;-)
Bo tak się składa, że w rozsądnych ilościach włosy lubią proteiny.  Zwłaszcza włosy wysokoporowate ;-)

I taką bombą proteinową właśnie idealną do włosów wysokoporowatych jest maska La Strada z mlekiem i miodem Scandic Plus firmy Profis-Fryzopol.

Kiedyś wydawało mi się, że odkryłam już chyba wszystkie fantastyczne maski do włosów które są dostępne na rynku ;-) Jednak nie, ta jest kolejną a jeszcze jedna czeka na swoją recenzję zaskakując mnie z dnia na dzień coraz bardziej.

Ale wracamy do maski z mlekiem i miodem ;-)




Skład:
 Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetimonium Chloride, Propylene Glycol, Panthenol, Phenyltrimethicone, Hydrolyzed Milk Protein, Honey Extract (Mel), Methylisothiazolinone, Methylchlorisothiazolinone, Lactose, Benzyl Benzoate






Jest to kosmetyk zakwaszający przeznaczony do zamykania łusek włosa. Czyli idealny jak już wspomniałam dla włosów wysokoporowatych oraz tych o niższej porowatości do zamknięcia łuski po zabiegach koloryzacji. Maska ma za zadanie przywrócić włosom naturale pH, pozamykać łuski, dzięki czemu powstrzymuje to również wymywanie się koloru. Proteiny mleka regenerują i odżywiają a ekstrakt z miodu ma za zadanie nawilżyć włosy.

Maska zamknięta jest w plastikowym słoiku. Odkręcamy i już możemy ją sobie aplikować na włosy.
Pachnie jak śmietankowy budyń :-) I taką też ma konsystencję. Uwielbiam ten zapach :-)
Po za działaniem, daje dodatkowe wrażenia zapachowe.

Przed pierwszym użyciem podchodziłam do niej z bardzo dużą rezerwą. Ale po naszych wspólnych 20 minutach wszystko się zmieniło. Nie spodziewałam się, ze jedna maska w tak ekspresowym tempie może zacząć działać na włosach. Fakt, faktem przez dwa lata pielęgnacji typowej dla włosów wysokoporowatych udało mi się je doprowadzić do stanu, ze zahaczają już pomału o średnioporowate to efekty działania tej maski widoczne są już po pierwszym użyciu, a przy kolejnych efekty jej działania się wzmagają.

Włosy odzyskują bardzo naturalny skręt, łatwo się rozczesują i nie plączą. Jest to dla mnie sygnał, że maska je nawilża i odżywia tak jak obiecuje producent. Tym bardziej, że włosy zaczęły się znacznie mniej puszyć.

Po zmyciu włosy są błyszczące i bardziej podatne na układanie.

Bardzo dużym plusem jest brak silikonów które dodatkowo nie obciążają włosa. 

Ja oczywiście przy moich kręconych włosach na te silikony sobie od czasu do czasu pozwalam, bo mi one służą. Proteiny też im dawkuję bo przeproteinować włosy jest bardzo łatwo.

Ale maskę z mlekiem i miodem uwielbiam i staram się jej używać minimum raz w tygodniu. Działa na moich włosach istne cuda ;-)




Opakowanie 300 ml kosztuje około 8 zł, natomiast słoik o pojemności 1000 ml kupimy za około 13 zł.
Więc duży = tańszy ;-)

Miałyście kontakt z maskami tej firmy ?

buziaki,
Michałosia
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...